Moja filozofia

Joga i Podróż, to dwie wartości, które dodają mojemu życiu sensu, pozwalają utrzymać się w równowadze i wyznaczają kierunek, w którym chcę podążać. Zawsze pomagają poczuć się lepiej.

Joga jest ze mną przez większą część życia. Pewnego dnia pojawiła się i została. Stała się sposobem i filozofią życia, jest moją codziennością i trudno mi wyobrazić sobie lepszą.

Na pierwszą lekcję trafiłam w 1997 roku. Przyszłam odebrać przyjaciółkę, a jej nauczyciel, Jurek Jagucki, zapytał, czy nie chciałabym spróbować. Spróbowałam, zasmakowało i zostałam.

Joga wniosła w moje życie nowy rodzaj ruchu i zmieniła je na wielu poziomach. Pomimo tego, że nie byłam typem sportowca, już po pierwszych zajęciach wiedziałam, że to jest dla mnie. Powoli zaczęła zmieniać się moja dieta, pojawili się nowi ludzie wokół, zaczęłam wyjeżdżać na warsztaty i spotkania, a to wszystko przyniosło nowy styl życia.

W głębi siebie czułam, że tak chcę żyć.

W tamtym czasie studiowałam również prawo i zaczęłam pracę w prokuraturze. Nie odnalazłam się jednak w tamtych strukturach, coraz bardziej czując, że to joga jest moją drogą.

W 2003 roku ukończyłam dwuipółroczny kurs nauczycielski organizowany przez Polskie Stowarzyszenie Jogi Iyengara, zakończony egzaminem w stopniu Introductory II. Od tamtej pory wzięłam udział w wielu szkoleniach, warsztatach i konwencjach w Polsce i zagranicą / z Jurkiem Jaguckim, Konradem Kocotem, Kasią Pilorz, Ewą Wardzałą, Nataszą Moszkowicz, Romkiem Grzeszykowskim, Gabriellą Gubilaro, Rittą Keller, Lois Steinberg, Faeqiem i Corinr Biri , Abhijatą Iyengar. Każdy z warsztatów wniósł coś nowego do mojej praktyki. W 2010 roku zdałam kolejny egzamin na stopień Intermedite Junior I.

Wiedza o jodze to żywa nauka, która zmienia się i ewoluuje, a ja staram się nieustannie za tymi zmianami podążać.

Ważne jest dla mnie, by stawać po drugiej stronie i ciągle być uczniem, pozwolić się prowadzić i korygować. Tak więc, na przestrzeni lat, mój sposób uczenia również się zmieniał, chociaż to, co istotne, czyli przekazywanie radości, która płynie z poruszonego ciała, lepszego przepływu energii, a w konsekwencji zmiany stanu umysłu, zostaje bez zmian.

Nasze ciała są stworzone do ruchu. Sposób, w jaki się poruszamy, ma znaczenie. To nasza ekspresja siebie i myślę, że to, jak poruszają się nasze ciała, odzwierciedla, jak poruszamy się w życiu, jak się w nie angażujemy i jak przez nie idziemy.

Iść z lekkością przez życie, czuć się stabilnie na własnych nogach, mieć poczucie sprawczości i radości, umieć i pozwalać sobie chwilami na zatrzymanie, to wartości, które chcę przekazywać moim uczniom.

Odkąd pamiętam uwielbiałam być w podróży i zanurzyć się w innym krajobrazie, języku, kulturze. Joga też jest moją podróżą – do wewnątrz.

Jestem ogromnie wdzięczna życiu i sobie, że kilkanaście lat temu podjęłam decyzję, by joga towarzyszyła mi codziennie i stała się sposobem na życie. Patrząc z perspektywy czasu, to była jedna z najtrudniejszych i najlepszych decyzji, jakie podjęłam.

Zostawiłam etat w prokuraturze, a z nim stabilizację oraz przewidywalność i, chociaż na początku nie było łatwo, na pewno było warto. Przyniosło to wolność, rozwój osobisty i świadomą zgodę na to, jak chcę żyć.

Kolejną ważną decyzją było to, by nie zakładać własnej szkoły. Zamiast tego powstał pomysł, żeby jeździć i przywozić jogę do miejsc, gdzie jej nie ma. I tak powstały zajęcia w Gryfinie i na Prawobrzeżu.

Fakt, że nie mam szkoły daje mi na pewno więcej wolności i umożliwia dłuższe podróżowanie. Każdego roku staram się więc zniknąć na dwa miesiące. Wyjechać bliżej lub dalej, na dłużej. Trochę zagubić się w czasie, przestać liczyć dni, nie wiedzieć, czy jest wtorek, czy niedziela. Ten czas uważam za największy luksus mojego życia, chociaż w tych podróżach żyję dosyć prosto i skromnie.

Zawsze, gdy wyjeżdżam, szukam i idę na jogę w miejscu, gdzie akurat jestem. Uwielbiam to. Ciekawi mnie, jak w różnych krajach i kulturach wyglądają lekcje jogi.

Nie powstrzymuje mnie nawet to, jeśli lekcja odbywa się w obcym języku, ostatnio np. po portugalsku. Słucham wtedy melodii języka, podążam za nauczycielem (bardzo przydają się nazwy sanskryckie), a później wracam na zajęcia i się tym dzielę. Dla mnie bowiem prowadzenie zajęć, to dzielenie się sobą i swoim, ciągle bogatszym doświadczeniem.

Gdy spotykamy się na jodze latami, a często tak jest, to nawiązuje się między nami relacja, w której dzielę się nie tylko moją wiedzą o jodze, ale również tym, co ostatnio czytałam, widziałam i gdzie byłam.

Może jednego dnia osiądę gdzieś pod lasem i założę swoją małą szkołę?

Póki co jest jednak tyle do zobaczenia!